Filcowy lisek

Właściwie to nie wiem co pisać. Ostatni wpis dodałam w zeszłym roku. Ale! Złapałam chwilę czasu na sobieróbstwo i powstał lisek. Chciałam coś sklecić z filcu i pierwsze co mi przyszło do głowy, to był lisek. W końcu "z lisim pozdrowieniem", to wręcz wypadało. 
Rude (a raczej pomarańczowe) stworzonko powstało z filcu poliestrowego. Dwie warstwy zszyte nitką bawełnianą o niewspółgrającym kolorze. Lis podjadł nieco waty i został podkolorowany kredkami akwarelowymi (na sucho, po prostu są stosunkowo miękkie). Wszystko zupełnie eksperymentalnie, bo chciałam sprawdzić co i jak. Myślę, że jeśli stworzę jeszcze coś filcowego, to będzie lepiej wyglądać. Ten mój lis jest przede wszystkim za mały i zbyt szpiczasty. I szyłam jak najszybciej, byle by było. I jest nierówno. Elementy w innych kolorach też by lepiej wyglądały wyhaftowane albo z naklejonymi kawałkami filcu. No, ale to na szybko, niecierpliwie, żeby w końcu cokolwiek zrobić. Idealny nie jest, ale i tak mi się podoba i dał mi sporo radości z tworzenia. 


Do kiedyś! 

PS. Nie liczyłoby się bez PS. Liska sobie zrobiłam tak jakby na urodziny, bo w sumie czemu nie, w końcu okrągłe 30. Nic nie tworzę ostatnio, bo syn mnie potrzebuje caaaaaały czas. Ogólnie macierzyństwo jest świetne, ale jednak tworzenia mi brakuje, szczególnie, że przez większość ciąży nie za dużo dałam radę zrobić. Chęci były i są, ale jak wcześniej kondycja nietęga, to teraz brak czasu. Może jeszcze kiedyś się to zmieni? A zmian wiele przez ostatnie 2 lata. I ważnych zdarzeń, bo chociażby właśnie pojawienie się nowego członka rodziny :) Chociażby! 

Komentarze