Miau.

Ciekawe tytuły to nie moja mocna strona, oj nie.
Z malowaniem kubków nieco lepiej, ale problemy też się pojawiają, szczególnie jeśli chce się namalować nie byle kota tylko konkretnego! Tu Sztrucla, która na niektórych ujęciach wyszła świetnie, a na innych tak mniej świetnie. Jednak dodatek kocich zabawek i przysmaków, a przede wszystkim złote kontury wokół wszystkiego, sprawiły, że nie rzuca się to w oczy i stanowi w miarę spójną całość. Może tylko ja zauważam mankamenty kociej urody na niżej przedstawionych zdjęciach, ale jak się człowiek wpatruje pół godziny w koci pyszczek analizując kształt i rozkład plam koloru, to już wszystko zaczyna nie pasować i dziwnie wyglądać. To trochę jak powtarzać wielokrotnie słowo - też zacznie dziwnie brzmieć.

Ogólnie, bardzo nieskromnie uważam, że całość wyszła całkiem dobrze. Kolor kubka pasuje do malunków (albo na odwrót?), ale najważniejsze, że Szwagier się ucieszył z takiego prezentu na urodziny :D



Pozdrawiam i miłego!


PS. Kolejne najpewniej też będą kubki, bo takowe nade mną wiszą. Chyba, że w trakcie ich malowania (5 sztuk i jedna na doczepkę) uznam, że muszę się od nich oderwać i coś innego zrobić... Chociaż przecież zaraz ubieranie choinki, to mi pewnie taka odskocznia wystarczy :) Po cichu się przyznam, że do prezentu miał być jeszcze złocony notesik, alem go spartoliła i nie było już czasu wszystkiego szlifować, ścierać i złocić na nowo. A tak to bym miała i do wrzucenia na bloga albo chociaż facebooka. Więc może jeszcze raz spróbuję ten notes pozłocić na połysk i pomalować i wrzucę to co wyjdzie. A nuż będzie lepiej!

Komentarze