A la azu

Dzisiaj w końcu płytki! Długo się zbierałam żeby ten wpis powstał.

W ogóle - dlaczego płytki? Dużo by opowiadać, ale w skrócie - robiliśmy aneks kuchenny/kuchnię i jak to przy kuchniach i łazienkach bywa, pojawiają się płytki. No, a jak już mam farby do ceramiki to czemu by i płytek nie spróbować pomalować? A jaka tematyka? Oczywista, bo z wizyty w Portugalii najwięcej mam zdjęć płytek (nie ważne, że to było kilka lat temu)!

Same płytki malowały się jakoś na początku września i trochę z nimi zeszło... jakieś 6 dni, a może więcej? 10 sztuk ręcznie malowanych, niby nie tak dużo, ale biorąc pod uwagę przygotowywanie wzorów i konieczne przerwy, to jednak było to czasochłonne przedsięwzięcie. Płytki są mocno wzorowane na stylistyce portugalskich azulejo. Z tym, że te oryginalne mają określony rozmiar boków w ścisłym przedziale 13,5 - 14,5 cm. Te moje mają 9,8 cm i to płytki Paradyż Tamoe bianco. No i są wypukłe, a azulejo są płaskie. I najpewniej farba, bo u mnie hobbistyczna do malowania ceramiki, utwardzana przez pieczenie w piekarniku. Więcej różnic by się pewnie znalazło, ale wystarczą te główne.


Tu widać cały mój warsztat - z farbami, pędzlami, szkicami, wzorami, kalkami, szablonami i płytkami.



A tu płytka z pierwszą delikatną warstwą farby i po lewej druga już na dalszym etapie. Nie wspominając o gotowych po prawej stronie.



Malunki na płytkach są po prostu biało-niebieskie, ale za to każda ma inny wzór. Jakby doszły jeszcze inne kolory, to byłby chaos! Rysowałam 1/8 wzoru i patrzyłam co wychodzi z połączenia takich samych części. Tu był element zaskoczenia, bo nie do końca da się przewidzieć co wyjdzie, ale większości wzorów była miłą niespodzianką :D

Pan, który kładł płytki, był nieco zdziwiony, ale co tam, położył. W końcu płytki to płytki. I jak pięknie to zrobił, naprawdę kunszt artystyczny z rzemieślniczym. Szybko, estetycznie, sprawnie i czysto! Nawet nacięcia na ścianie robił w taki sposób, że już same zdobiły. Esteta!


Poniżej wszystkie dziesięć sztuk razem. Dziewięć ładniej by się ułożyło do zdjęcia, no ale nie można mieć wszystkiego.



I ostatecznie płytki w środowisku naturalnym.



A tu już szczegóły wszystkich po kolei. Pozwalam sobie na taką ilość zdjęć, bo to było naprawdę wymagające zajęcie. Ale jak satysfakcjonujące!











I tyle z tych płytek. Mało i dużo.

Pozdrawiam i miłego!


PS. U mnie w tym roku tyle zmian i nowości, że może dobrze, że to już listopad się kończy. W sumie większość radosnych. Po prostu rok temu nie pomyślałabym, że tak to wszystko będzie wyglądać. Chociażby przeprowadzka, remonty (z przygodami) i kilka bardzo dobrych wieści :) Mam nadzieję, że nie tylko u mnie się dobrze dzieje :)

Komentarze

Prześlij komentarz