Dużo radości!

Jest świetnie, nawet jeśli nie jest, to tak czuję. Zupełnie subiektywnie i właśnie może odrobinę irracjonalnie :)
Dużo rzeczy się działo przez ten ostatni tydzień, w ogóle miesiąc. Istne szaleństwo! Ale o tym ewentualnie w PSie, w głównym tekście będą radości plastyczne :)


Swego czasu... właśnie sprawdzam kiedy.... a tak w okolicach 12-13 września? (no dobra, widziałam go już kiedyś wcześniej, ale jakoś mnie wtedy nie tknęło) zaciekawił mnie filmik ze zdobionymi woluminami. Ale nie tak zwyczajnie zdobionymi, nie, nie! Bok księgi pięknie pozłocony, a przy tym skrywający ilustrację (w tym miejscu proszę o wyszukanie sobie "fore-edge painting books"). Tylko tym razem pojawiły się myśli nie typu "super, chcę takie coś mieć", tylko "łał, chcę takie coś umieć tworzyć". I się zaczęło. Chyba na drugi dzień wykonałam pierwsze eksperymenty, których efekty poniżej.


A potem drugie eksperymenty, tym razem używając dodatkowo białego żelopisu... ale to był błąd, bo złoty tusz nie chciał się przyklejać w tych miejscach. No nic, w końcu na błędach się człowiek uczy. Do tego próbowałam uzyskać dwa rysunki, zależnie w którą stronę odegnie się kartki. I to częściowo się udało, bo wzory powstały, ale niestety przebijają na siebie. Lata praktyki przede mną ;)
Pod spodem oba notesy, oczywiście fioletowa wersja jest tą z żelopisem i nietrzymającym się złotem.




No, szału może nie ma, ale i tak jestem zadowolona.
Teraz pracuję nad kolejnym zeszytem, już jest pomalowany i czeka na złocenie...


Ale tym razem w ruch pójdzie szlagmetal z całym potrzebnym do tego majdanem. Do tej pory dokształcałam się z internetu, myśl o literaturze dopiero kiełkowała... i wtem ktoś w Krakowie zapragnął pozbyć się książek (ach te grupy na facebooku "oddam za darmo"!). W tym, jak się okazało, książek o malarstwie i pozłotnictwie. Bingo! Kolejna cegiełka do już świetnego tygodnia.


Do tego po dłuższej przerwie dostałam zlecenie na pomalowanie kubka.
I jakby tej radości twórczej było mało, to przez przypadek wygrałam warsztaty kaligraficzne ze skoropisu. Były właśnie dzisiaj (niedziela) i bardzo mi się podobały i wpadły w odpowiednim momencie, bo ostatnio, brzydko mówiąc, zupełnie olałam kaligrafię. A skoropis to piękna sprawa, bo daje swobodę pisania, nie jest tak równy i przewidywalny jak europejskie czy amerykańskie style (kroje?). "Kozacka linia" - już to powinno mówić samo za siebie!

Przede mną jeszcze zakupy pozłotnicze i to też mnie bardzo cieszy, bo to nadal dla mnie taka częściowo tajemnicza dziedzina.

Pozdrawiam i radosnego tygodnia życzę!


PS. Hmm... inne radości, tak pokrótce: zrezygnowałam z pracy i jutro pierwszy raz idę do nowej. Jest lekka niepewność, ale jednak się cieszę. Oby było ok. W międzyczasie przez kilka dni jestem zarejestrowana w urzędzie pracy i to też jakaś paradoksalnie radość, bo się okazało, ze dostanę nawet jakieś pieniądze,w sam raz na zakupy plastyczne, he, he. Co prawda trasy rowerowej do pracy nie mam dobrej, ale będę miała czas na wycieczki po pięknych trasach po pracy, albo w wolne weekendy. To też cieszy. Ile rzeczy można robić! I jeszcze były inne radosne wydarzenia w tym tygodniu, ale to już zostawię sobie, bo i tak się rozpisałam :)



Komentarze