Resztki z wakacji
Dobry wieczór!
Resztki z wakacji - to brzmi bardzo odpowiednio, lekko smętnie i nostalgicznie. Dla uczniów już po wakacjach, dla studentów jeszcze nie albo gorzej, bo kampania wrześniowa. Dla mnie na pociechę zostały te resztki, czyli wyżywanie się na przywiezionych znad morza muszelkach w celu stworzenia magnesów. Pomysł wydawał się genialny. Jak większość pomysłów - na początku, bo teraz wydaje się co najmniej dziwny. A w skrócie przedstawia się to tak:
1. Pojechać nad Morze Bałtyckie.
2. Nie kupić żadnego magnesu uznawszy, że przecież wszystkie są takie same, paskudne i nie z tej miejscowości co trzeba.
3. Kupić pakiet muszelek, które niekoniecznie widziały Bałtyk, ale są takie i jest ich dużo i "zawsze mogą się przydać"
4. Przywieźć je do domu, pomalować i podpisać stosowną nazwą miejscowości, w której się było.
5. Rozdać bliskim szczerze lecz naiwnie wierząc w urodę i wyjątkowość takich pamiątek. A uśmiech pojawiający się na obliczach odbierać jako radość, a nie zakłopotanie.
Spacerując deptakami i oglądając stojaki wypełnione magnesami zastanawiałam się jak to jest, że nie ma żadnych zrobionych z prawdziwych muszelek. Przecież to taki oczywisty pomysł, nie? Kiedy samej przyszło mi się zmierzyć z przekształceniem muszli w magnesik na lodówkę doszło do mnie w czym jest haczyk, a raczej haczyki. Nie dość, że porowatą muszę niezbyt przyjemnie się maluje (trzeba się namachać), to umiejscowienie i naklejenie magnesu to już wyższa szkoła. Nie wystarczy zwykły klej na gorąco, nawet w zastraszającej ilości. Porowata muszelka prędzej czy później się z nim żegna. Ale już Poxipol dał radę. Centralne umiejscowienie magnesu nie wchodzi w grę, bo przecież muszle są wypukło-wklęsłe. Wklejanie go w dołku mija się z celem... obrzeża są z kolei pochyłe, magnes trzeba poziomować klejem, odpowiednio ustawić, a ostatecznie (robiąc wszystko na oko) i tak może się okazać, że wystaje za wysoko i muszla po naklejeniu odstaje od lodówki, a nie styka się z nią :)
Tak, te muszelki są nieco kiczowate, ale taki już obowiązek pamiątek znad morza.
Fot. 1. Niczego niepodejrzewające muszle. |
Fot. 2. Nieco wykadrowany bajzel biurkowy pokazujący "warsztat". |
Fot. 3. Gotowy magnes leżący na parapecie (lepsze światło). |
Fot. 4. Magnes neodymowy zapaćkany niechlujnie Poxipolem (mój, więc nie musi być idealnie). |
Koniec grafomanii, dobrej nocy, dnia, tygodnia i miesiąca!
PS. Dzisiaj krótko, bo znowu przywitał mnie już kolejny dzień...Staram się ostatnio nie siedzieć po nocach. Kosztem procesów twórczych, ale może chociaż z korzyścią dla snu? Ostatnio pisałam o drukowanym zamykaniu do tostera. Wydrukowało się i spełnia swoją rolę. Co z tego, że jest odblaskowopomarańczowe? Jak wydrukuję coś ambitniejszego to wrzucę i tu, póki co się uczę i przypominam Blendera.
Komentarze
Prześlij komentarz